Chris Palmer, członek rady doradczej TOF

Zostały nam tylko dwa dni, a pogoda się zbliżała i zaczynała burzowo. Nie uzyskaliśmy jeszcze materiału, którego potrzebowaliśmy, a nasz budżet zaczął się niebezpiecznie wyczerpujeć. Nasze szanse na uchwycenie ekscytującego materiału filmowego wielorybów biskajskich u wybrzeży półwyspu Valdes w Argentynie malały z godziny na godzinę.

Nastroje ekipy filmowej pogorszyły się, gdy zaczęliśmy dostrzegać realną możliwość, że po miesiącach wyczerpujących wysiłków może się nie udać nakręcić filmu o tym, co należy zrobić, aby ratować wieloryby.
Abyśmy mogli ocalić oceany i pokonać tych, którzy chcą je zrujnować i splądrować, musimy znaleźć mocne i dramatyczne materiały, które dotrą głęboko do ludzkich serc, ale jak dotąd wszystko, co udało nam się uchwycić, to nieciekawe, rutynowe ujęcia.

Zaczynała się desperacja. W ciągu kilku dni nasze pieniądze miały zostać wydane, a nawet te dwa dni mogły zostać przerwane przez gwałtowne wiatry i ulewne deszcze, co praktycznie uniemożliwiłoby filmowanie.

Nasze kamery znajdowały się wysoko na klifach z widokiem na zatokę, gdzie karmiły się i bawiły wieloryby biskajskie – matki i cielęta – i uważnie wypatrywały drapieżnych rekinów.

Rosnąca panika skłoniła nas do zrobienia czegoś, czego normalnie byśmy nie zrobili. Zwykle, gdy filmujemy dziką przyrodę, robimy wszystko, co w naszej mocy, aby nie przeszkadzać ani nie przeszkadzać zwierzętom, które filmujemy. Ale prowadzeni przez wybitnego biologa wielorybów, dr. Rogera Payne'a, który również reżyserował ten film, zeszliśmy z klifu do morza i przepuściliśmy odgłosy wielorybów biskajskich do wody, próbując zwabić wieloryby do zatoki tuż poniżej kamery.
Po dwóch godzinach byliśmy podnieceni, gdy samotny wieloryb biskajski zbliżył się, a nasze aparaty zaczęły pracować, robiąc zdjęcia. Nasze uniesienie zmieniło się w euforię, gdy pojawił się kolejny wieloryb, a potem trzeci.

Jeden z naszych naukowców zgłosił się na ochotnika do zejścia z przyprawiających o zawrót głowy klifów i pływania z lewiatanami. Mogła też przy okazji sprawdzić stan skóry wielorybów. Włożyła czerwony kombinezon i dzielnie wślizgnęła się do wody z pluskającymi i rozbryzgującymi się falami oraz ogromnymi ssakami.

Wiedziała, że ​​nagranie biologa pływającego z tymi ogromnymi stworzeniami byłoby „zastrzykiem pieniędzy” i wiedziała, pod jaką presją byliśmy, aby zrobić takie ujęcie.

Gdy siedzieliśmy z naszymi kamerami, obserwując rozwój tej sceny, myszy biegały pod stopami, chowając się przed drapieżnymi ptakami. Ale byliśmy nieświadomi. Całą uwagę skupiliśmy na poniższej scenie naukowca pływającego z wielorybami. Misją naszego filmu było promowanie ochrony wielorybów i wiedzieliśmy, że te ujęcia przysłużą się temu celowi. Nasz niepokój związany z sesją powoli słabł.

Mniej więcej rok później, po wielu innych trudnych sesjach, w końcu stworzyliśmy film pt wieloryby, który pomógł promować ochronę wielorybów.

Profesor Chris Palmer jest dyrektorem Centrum Filmów Środowiskowych Uniwersytetu Amerykańskiego i autorem książki Sierra Club „Shooting in the Wild: An Insider's Account of Making Movies in the Animal Kingdom”. Jest także prezesem Fundacji One World One Ocean i zasiada w Radzie Doradczej Fundacji Ocean.