Może nie muszę tyle podróżować. Może nikt z nas tego nie robi.

Na początku listopada przemawiałem w Singapurze. Mam na myśli to, że zrezygnowałem z kieliszka wina po obiedzie, aby obudzić się o 10:XNUMX, kiedy poszedłem na żywo online, aby wygłosić wykład na temat ochrony oceanów w ramach panelu.

Tak, biorąc pod uwagę, że zacząłem ten dzień od rozmowy o 7 rano z kolegami z Europy, prezentowanie na żywo późno w nocy było czymś w rodzaju poświęcenia. Ale przed pandemią COVID-19 i związanymi z nią środkami ostrożności, aby wygłosić tego rodzaju wykład, poleciałbym do Singapuru na kilka nocy, podobnie jak zestaw rozmów, które odbyłem z ludźmi na wielu kontynentach w przeszłości Kilka tygodni. W rzeczywistości spędziłem ponad pół roku poza domem. Patrząc teraz na mój stary plan podróży z nowej perspektywy, dostrzegam, że takie wyjazdy były prawdziwym poświęceniem dla mnie, mojej rodziny i planety.

Od marca zdałem sobie sprawę, że na moim telefonie jest cały zestaw aplikacji, których już nie używam, mapy lotnisk, rozkłady lotów, aplikacje hotelowe i programy dla osób często podróżujących. Zrezygnowałem z subskrypcji witryn turystycznych, ponieważ nie potrzebowałem żadnych ofert, aby naciągnąć nasz budżet na podróże. Ale działania konserwatorskie nie ustały. Prawdę mówiąc, dla mnie to było błogosławieństwo w nieszczęściu.

Chociaż nigdy nie miałem problemów z jet lagiem, moje wzorce snu są zdecydowanie bardziej spójne. No i więcej czasu mogę spędzać w domu z rodziną. Właściwie mam więcej czasu na wszystko.

Nawet mając do dyspozycji wszystkie narzędzia, które mam do dyspozycji jako często podróżujący i tak zwany wojownik drogowy, czekałbym, aż Lyft lub Uber pojadą na lotnisko, czekałem na odprawę na mój lot, czekałem na przejście przez kontrolę bezpieczeństwa, czekałem na wejście na pokład samolot, czekać na odprawę celną i imigracyjną, czasami czekać na bagaż, a potem czekać na taksówkę, czekać na rejestrację w hotelu i czekać na rejestrację na konferencję. Szacuję, że wszystko to razem daje dwie godziny na podróż w kolejce. Oznacza to, że spędzałem około 10 dni roboczych w roku, po prostu stojąc w kolejce!

Oczywiście jest też jedzenie. Z definicji konferencje muszą nakarmić wiele osób w tym samym czasie – jedzenie może być przyzwoite, ale generalnie nie jest to to, co bym wybrał, tak jak jedzenie w samolotach. Rezygnacja z tych lotów na konferencje oznacza również wiele pokus. Słyszałem od kolegów, że są bardziej wypoczęci, a także czują, że mogą uczestniczyć zdalnie i nadal być skuteczni.


Ponad pół roku spędziłem poza domem. Patrząc teraz na mój stary plan podróży z nowej perspektywy, stwierdzam, że wyjazdy… były prawdziwym poświęceniem dla mnie, mojej rodziny i planety.


Przyznam, że uwielbiam podróżować. Uwielbiam nawet samoloty, lotniska i latanie. Bardzo tęsknię też za odwiedzaniem ulubionych miejsc, poznawaniem nowych miejsc, jedzeniem nowych potraw, poznawaniem nowych kultur — życia ulicznego, miejsc historycznych, sztuki i architektury. I naprawdę tęsknię za spotkaniami towarzyskimi z przyjaciółmi i współpracownikami na konferencjach i spotkaniach — jest coś wyjątkowego we wspólnych posiłkach i innych doświadczeniach (dobrych i złych), które budują więź ponad różnicami kulturowymi i innymi. Wszyscy zgodzimy się, że tęsknimy za niezliczonymi przygodami, które nieuchronnie zdarzają się podczas podróży – i nie uważam, że wszyscy powinniśmy z nich rezygnować na stałe.

Ale te przygody mają swoją cenę znacznie wykraczającą poza zakłócenia snu, mniej zdrowe jedzenie i czas w kolejce. Kiedy nie podróżuję, mój ślad węglowy gwałtownie spada, co jest dobre dla wszystkich. Nie mogę zaprzeczyć, że ocean, któremu jestem oddany chronić, i cała planeta mają się znacznie lepiej, gdy mój 12-minutowy udział w 60-minutowym panelu jest dostarczany przez Zoom lub inne platformy spotkań online. Nawet jeśli każdy z pozostałych paneli na konferencji jest wartościowy dla mnie i mojej pracy na rzecz oceanów, i nawet jeśli zrekompensuję ślad węglowy związany z podróżami, inwestując w odbudowę krytycznych siedlisk oceanicznych, lepiej nie wygenerować emisje na pierwszym miejscu.

W moich rozmowach z kolegami wszyscy chyba zgodziliśmy się, że jest to okazja do rozważenia naszych działań jeszcze bardziej niż dotychczas. Być może nauczymy się czegoś z COVID-19 i wymuszonych ograniczeń w podróżowaniu. Nadal możemy angażować się w nauczanie, budowanie potencjału, szkolenia i angażowanie się w nowe społeczności. Nadal możemy angażować się w naukę, słuchanie i debatowanie, co można i należy zrobić dla dobra oceanów, przy mniejszym negatywnym wpływie na zasoby naturalne, nad którymi pracujemy. A te spotkania on-line oferują osobom o mniejszych zasobach możliwość prawdziwego uczestnictwa w większej liczbie wydarzeń — pogłębiając nasze rozmowy i poszerzając nasz zasięg.


Nie mogę zaprzeczyć, że ocean, któremu jestem oddany chronić, i cała planeta mają się znacznie lepiej, gdy moja 12-minutowa część 60-minutowego panelu jest wygłaszana za pośrednictwem… internetowych platform spotkań.


Wreszcie dostrzegam pozytywny aspekt spotkań i konferencji online — taki, który zaskakuje mnie jako zaleta bycia w jednym miejscu przez cały czas. Częściej utrzymuję kontakt z siecią ludzi w Europie, Afryce, Azji, Ameryce Łacińskiej i na Karaibach, chociaż za pośrednictwem stale obracających się ekranów. Te rozmowy nie czekają już na następny raz, kiedy będę na tym samym spotkaniu lub kiedy następnym razem odwiedzę ich miasto. Sieć wydaje się silniejsza i możemy zrobić więcej dobrych rzeczy – nawet jeśli przyznaję, że sieć była mozolnie budowana przez dziesięciolecia i jest silna dzięki rozmowom na korytarzu, osobistym pogawędkom przy kawie lub winie i tak, nawet stojąc w kolejce .

Patrząc w przyszłość, nie mogę się doczekać ponownego osobistego spotkania z personelem TOF, zarządem, doradcami i szerszą społecznością. Wiem, że czekają mnie dobre podróżnicze przygody. Jednocześnie zdałem sobie sprawę, że to, co uważałem za dobre, mocne wytyczne dotyczące określania „niezbędnych podróży”, było niewystarczające. Nie opracowaliśmy jeszcze nowych kryteriów, ale wiemy, że dobra praca naszego zespołu i naszej społeczności może być kontynuowana, jeśli wszyscy zobowiążemy się do umożliwienia dostępu on-line i dołożenia wszelkich starań dla oceanu we wszystkich naszych działaniach.


Mark J. Spalding, prezes Fundacji The Ocean, jest członkiem Rady ds. Studiów Oceanicznych, Amerykańskiego Komitetu Narodowego ds. Dekady Nauk o Oceanach na rzecz Zrównoważonego Rozwoju oraz Narodowej Akademii Nauk, Inżynierii i Medycyny (USA). Służy w Komisji Morza Sargassowego. Mark jest starszym pracownikiem w Centrum Niebieskiej Gospodarki w Instytucie Studiów Międzynarodowych Middlebury. Jest także doradcą Panelu Wysokiego Szczebla ds. Zrównoważonej Gospodarki Oceanicznej. Ponadto pełni funkcję doradcy Rockefeller Climate Solutions Fund (bezprecedensowe fundusze inwestycyjne skoncentrowane na oceanach). Jest członkiem Zespołu Ekspertów Światowej Oceny Oceanów ONZ. Zaprojektował pierwszy w historii program kompensacji emisji niebieskiej emisji dwutlenku węgla, SeaGrass Grow. Mark jest ekspertem w dziedzinie międzynarodowej polityki i prawa w zakresie ochrony środowiska, polityki i prawa oceanicznego oraz filantropii przybrzeżnej i morskiej.