W San Francisco nie da się ominąć oceanu. To właśnie sprawia, że ​​jest to tak niesamowite miejsce. Ocean rozciąga się z trzech stron miasta — od Oceanu Spokojnego po jego zachodniej stronie przez Golden Gate do ujścia rzeki o powierzchni 230 mil kwadratowych, czyli Zatoki San Francisco, która jest jednym z najgęściej zaludnionych działów wodnych na zachodnim wybrzeżu Stany Zjednoczone. Kiedy byłem tu na początku tego miesiąca, pogoda pomogła mi zapewnić spektakularne widoki na wodę i szczególne emocje wzdłuż nabrzeża — Puchar Ameryki.

Byłem w San Francisco przez cały tydzień, częściowo po to, by wziąć udział w spotkaniu SOCAP13, które jest dorocznym spotkaniem poświęconym zwiększeniu przepływu kapitału w kierunku dobra społecznego. Tegoroczne spotkanie skupiało się na rybołówstwie, co jest jednym z powodów, dla których tam byłem. Z SOCAP przeszliśmy na specjalne spotkanie grupy roboczej ds. rybołówstwa Confluence Philanthropy, na którym omówiłem głęboką potrzebę prowadzenia dochodowej, zrównoważonej akwakultury lądowej, aby zaspokoić zapotrzebowanie na białko naszej rosnącej globalnej populacji – kwestię, o której TOF przeprowadziliśmy wiele badań i analiz w ramach naszej wiary w wypracowanie pozytywnych rozwiązań dla szkód spowodowanych przez człowieka w morzu. I miałem to szczęście, że odbyłem kilka dodatkowych spotkań z ludźmi, którzy realizują podobnie pozytywne strategie na rzecz zdrowego oceanu.

I udało mi się dogonić Davida Rockefellera, członka-założyciela naszej Rady Doradców, gdy omawiał prace nad poprawą trwałości głównych regat żeglarskich ze swoją organizacją, Żeglarze na morzu. Puchar Ameryki składa się z trzech wydarzeń: America's Cup World Series, Youth America's Cup i oczywiście finałów America's Cup. Puchar Ameryki dodał nowej energii tętniącemu już życiem nabrzeżu San Francisco — z oddzielną wioską America's Cup Village, specjalnymi trybunami i oczywiście spektaklem w samej zatoce. W ubiegłym tygodniu dziesięć młodych drużyn z całego świata rywalizowało w Youth America's Cup — drużyny z Nowej Zelandii i Portugalii zajęły trzy pierwsze miejsca.

W sobotę wraz z tysiącami innych gości oglądałem spektakl helikopterów, łodzi motorowych, luksusowych jachtów i, o tak, żaglówek pierwszego dnia wyścigów w finałach Pucharu Ameryki, żeglarskiej tradycji sięgającej ponad 150 lat . To był idealny dzień, aby obejrzeć pierwsze dwa wyścigi pomiędzy Team Oracle, amerykańskim obrońcą Pucharu, a zwycięskim pretendentem, Team Emirates pod banderą Nowej Zelandii.

Projekt tegorocznych zawodników byłby obcy drużynom założycielskim America's Cup, a nawet drużynom, które rywalizowały w San Diego zaledwie dwadzieścia lat temu. 72-metrowy katamaran AC72 jest w stanie latać z dwukrotnie większą prędkością wiatru – napędzany 131-metrowym żaglem skrzydłowym – i został zaprojektowany specjalnie na ten Puchar Ameryki. AC72 może żeglować z prędkością 35 węzłów (40 mil na godzinę), gdy prędkość wiatru osiąga 18 węzłów - czyli około 4 razy szybciej niż łodzie konkurentów z 2007 roku.

Niezwykłe łodzie ścigane w finałach 2013 są wynikiem potężnego mariażu sił natury i ludzkiej technologii. Oglądając, jak krzyczą przez Zatokę San Francisco na trasach, które prowadziły kierowców z Golden Gate na drugą stronę zatoki z prędkością, której pozazdrościłaby większość osób dojeżdżających do pracy, mogłem tylko dołączyć do innych widzów, podziwiając surową moc i zachwycający projekt. Chociaż może to sprawić, że tradycjonaliści America's Cup potrząsają głowami na myśl o kosztach i technologii, które zostały zainwestowane w przeniesienie idei żeglarstwa do nowych ekstremów, istnieje również świadomość, że mogą istnieć adaptacje, które można wykorzystać do bardziej praktycznych, codziennych celów które skorzystałyby na wykorzystaniu wiatru do uzyskania takiej mocy.